wtorek, 7 lutego 2012

"Nie gęsi" Rypsona a Lokomotywa Tuwima

Piotr Rypson, Nie gęsi, Karakater 2011,
Okładka książki jest niestety najmniej użyteczną grafiką spośród wszystkich

Levitt -Him, Lokomotywa Tuwima

Lecz choćby przyszło tysiąc atletów
I każdy zjadłby tysiąc kotletów,
I każdy nie wiem jak się natężał,
To nie udźwigną - taki to ciężar!


W 1934 r. graficy Levitt i Him w sposób brawurowy zilustrowali Lokomotywę Tuwima. Niedługo wyjechali do Londynu, gdzie odnieśli sukces i wywarli silny wpływ na kształt brytyjskiej grafiki użytkowej. Nie byli oni pierwszymi polskimi grafikami docenionymi poza krajem. W l. 20. Tadeusz Gronowski współpracował z wytwornymi paryskimi domami mody. Jednym słowem w dwudziestoleciu projektowanie graficzne w Polsce stało na europejskim poziomie... wszak Polacy…




„Nie gęsi” to imponująca monografia polskiego projektowania graficznego lat 1919-1949. Jej autorem jest Piotr Rypson – historyk i krytyk sztuki, post-punkowiec, erudyta i bibliofil. Spośród swych zainteresowań najwięcej uwagi poświęcił współistnieniu słowa i obrazu. Choć doktoryzował się z barokowej poezji wizualnej, to jest również znawcą książki i grafiki awangardowej; na stałe współpracuje z (nomen omen) Piktogramem

Stoi na stacji lokomotywa (…)
Wagony do niej podoczepiali (…)
A tych wagonów jest ze czterdzieści.


Rypson postanowił zrekonstruować uniwersum  grafiki użytkowej polskiego międzywojnia. Co więc mieści się w orbicie badań autora? Jego uwaga skupiała się wszędzie tam, gdzie obraz stykał się tekstem: począwszy od znaczków pocztowych, przez projekty książek i czasopism, reklamy futer i samochodów, plakaty filmowe i opakowania słodyczy itd. wszystko to znajdujemy w tej książce. Autor tworzy klasyfikacje wedle rodzaju druków, szkół, tendencji artystycznych, środowisk twórczych i ideologicznych. Każda z nich to partykularny język graficzny. Ostatecznie jednak wszystkie budowały pewien wspólny kod nowoczesnej wizualności.

Jak każdy język, język form graficznych jest zmienny, jedne jego odmiany podlegają unifikacji inne odwrotnie dzielą się.  Rypson oddaje całe jego bogactwo i różnorodność. Pokazuje rzeczy świetne i średnie, autorów znanych doskonale i anonimowych, awangardowe tomiki poezji jak i reklamę czekolady Wedla.
Uwzględniając wszystkie zróżnicowania uniwersum graficznego Rypson próbuje je uporządkować. Tworzy mapę, po której czytelnik może poruszać się dowolnie i samemu konstruuje narrację. Jest to pomysł monumentalny i ambitny, ale najważniejsze to, że Rypsonowi się udaje.

Przez góry, przez tunel, przez pola, przez las
I spieszy się, spieszy, by zdążyć na czas…





Monumentalny projekt siłą rzeczy musi mieć pewne słabości. Istotnym mankamentem jest niedomiar tekstu w rozdziałach szczególnie odczuwalny w drugiej połowie książki. Część z najistotniejszych zagadnień była zasygnalizowana w pojedynczych, krótkich akapitach, co pozostawia czytelnikowi spory niedosyt. Najjaskrawszym tego przykładem jest fragment poświęcony prasie, którego tekst zajął niecałą stronę. Również kolejność przekazywanych informacji czasem szwankuje, o kluczowym wpływie architektów na kształt komunikacji wizualnej dowiadujemy się w przedostatnim rozdziale. Zamiast tekstu przemawiają bohaterowie książki – grafiki, których zebranie i sklasyfikowanie było wysiłkiem.

Gładko tak, lekko tak toczy się w dal,
Jak gdyby to była piłeczka, nie stal,
Nie ciężka maszyna zziajana, zdyszana,
Lecz fraszka, igraszka, zabawka blaszana.

Lokomotywę Tuwima przytaczam tu nie dlatego, że jej wydanie zrobione przez Levitt-Hima jest jednym z najwybitniejszych przykładów połączenia tekstu z obrazem, a z innego powodu. W krótkim wierszu Tuwim oddaje istotę nowoczesnego pociągu, gdy majestatycznie stoi na stacji i gdy pędzi przez most, dokonuje tego nie przez narrację, ale poprzez brzmienie słów. Tak samo w książce Rypsona najistotniejsza wiedza zawarta jest nie tekście, a w znakomitym i imponującym zbiorze obrazów. Ponad tysiąc rzetelnie opisanych reprodukcji sprawia, że dostajemy nie tylko ucztę dla oczu,  ale rekonstrukcję kultury wizualnej początków polskiej nowoczesności.

Władysław Strzemiński, okładka tomiku Juliana Przybosia "Z ponad"

Karol Hiller, kampania propagandowa "Cukier Krzepi"



Tekst ukazał się w lutowym numerze miesięcznika Bluszcz, którego lekturę serdecznie polecam.
andrzej pałys