Antonello da Messina, Ukrzyżownie, 1454-55 |
Spośród całego spectrum twórczości i działalności Iwaszkiewcza szeroko omawiane były jego proza, dramaty, poezja, krytyka muzyczna, życie osobiste i oficjalne, to zaś co pisał o sztuce pozostaje szerzej nieznane. Zapewne przyczyną tego stanu rzeczy jest niewielka liczba tekstów, które poeta poświęcił zagadnieniu. Ot, cztery recenzje w „Wiadomościach Literackich”, (stosunkowo najlepiej znane) relacje z podróży do Włoch, drobne fragmenty dzienników i korespondencji. W jednym z ostatnich felietonów Ludwik Stomma, omawiając wydane ostatnio Dzienniki, określił impresje włoskie Iwaszkiewicza mianem „turystyczno-widokówkowych banałów”, którym daleko jest do Goethego, Herberta, Czai czy Jacka Cygana. Do Goethego Iwaszkiewicz nie aspirował, zasadniczo pisał co innego niż Herbert, pism włoskich Czai i Cygana nie znam, a z opinią cenionego przeze mnie Stommy się nie zgadzam.
Nie
próbuję bynajmniej udowodnić, że Jarosław Iwaszkiewicz, wielkim
znawcą i koneserem sztuki był, a jego refleksje to kamienie milowe
w dziejach krytyki artystycznej. Już ilość materiałów sugeruje
nam, że sztuką zajmował się w stopniu mniejszym niż marginalnym,
jednakże jego wybory estetyczne, niezwykle osobista recepcja, a
przede wszystkim język, jakim opisywał sztukę, ukazują nam
odbiorcę o bardzo sprecyzowanym smaku. Jest nim literat, którego poetyckie jestestwo narzuca
recepcję sztuki, a poetycki warsztat dyktuje sposób jej opisywania.
Henri Rousseau, Mężczyzna ujeżdżający tygrysa |
Recenzji
berlińskiej wystawy Henri Rousseau dał tytuł Malarz dla poetów
. Z początku pisze w niej o niezrozumieniu Celnika przez współczesną
mu krytykę artystyczną (nawet tę postępową), która odrzucała
prymitywizm i literaturę w malarstwie Rousseau'a. Cytuje
przy tym wyimki z owych „fachowych” recenzji odsądzających
prace prymitywa od czci, wiary i jakiejkolwiek wartości artystycznej.
Iwaszkiewicz postuluje prawo poety do krytyki artystycznej, która
posiłkowałaby się poetyckim odczuwaniem świata i métier
właściwym swojej dziedzinie. Opisując obraz Rousseau, nie
podkreśla ich „literatury”, a wydobywa elementy formalne, które
najbliższe są poezji. I tak przyrównuje poszczególne elementy
obrazu Polowanie na tygrysa
do środków formalnych rodem z warsztatu poetyckiego:
„monotonizowanie rytmiczne jak wiersz zakończony spadkiem rymu,
prostota ujęcia, prostota techniki, to po prostu przenośnie i
porównania”. Jednak najbardziej charakterystyczną właściwością
tekstu jest próba
oddania specyfiki sztuki Celnika poprzez „naiwną” poetykę
tekstu. Pojawiające się gdzieniegdzie rymy w rodzaju
„przestrzeni-cieni-zieleni”, rozmaite „blaski księżyca” czy
„wody senne, ciche, mgliste i głębokie – jak owe wężami
pokryte Kongo – przepływające u stóp rozczapierzonych palm”1
– bliższe poetyce powiatowego wierszoklety aniżeli stołecznego
salonowca – świetnie oddają nastrój i wyjątkową atmosferę
sztuki Rousseau.
Eugeniusz Zak, Przeprawa |
Podczas
gdy w krytyce artystycznej lat dwudziestych dominowało
formalistyczne podejście do dzieła, a krytycy związani z szeroko
pojętą „nową sztuką”( jak choćby rozmiłowany w
neoklasycyzmie Husarski bądź flirtująca z awangardą Zahorska)
skupiali się na żmudnej analizie formy, kompozycji, stosunku plamy
do kreski etc., to korespondencje plastyczne Iwaszkiewicza zdają się
hołdować literalnie pojętej zasadzie ut pictura poesis. O obrazach Zaka pisze w sposób
następujący: „Są to bajki o dziwnych ludziach, którzy chodzą w
świecie o przesubtelnej i mało skomplikowanej barwie, gdzie
harmonie prostych kolorów brzmią muzykalnie i poetycznie,
otwierając malarstwu bez anegdoty okno do dziedzin innych sztuk. (…)
Postacie jego obrazów, podobne do kwiatów lub snów, zamieszkują
wyobraźnię prawdziwego poety lub przyjaciela poezji”2.
Jego sztukę traktuje jako „poezję barwy”, która choć nie
znajduje zrozumienia u szerokiej publiczności, to jej „subtelność
(…) działa na każdego subtelnego człowieka jak upajająca
muzyka”.
Jakby niepewny słuszności własnego odbioru, swoje opinie o
twórczości zmarłego malarza legitymizuje, przywołując słowa
francuskiego krytyka André Salmona - obrazy Zaka „są dla dusz
czujących rewelacją żywej plastyki i najczystszego liryzmu”. Skamandryta nie rozstrzyga formalnych wartości dzieła, nie
wnika również w literacką treść obrazu. Stara się natomiast,
transponować na język literatury poetykę obrazu zawartą w
zastosowanych środkach plastycznych, jak i w wyobrażonych
przedmiotach. Używa przy tym języka bogatego
w środki stylistyczne, porównania, metafory, animizacje itp. W jego
opisie dzieła sztuki wychodzą poza kontekst plastyczny, a odnoszone
są do muzyki bądź poezji.
Henryk Kuna, Chrystus |
Ekspresyjny
język, dążenie do upoetyzowanej i impresyjnej syntezy jeszcze
silniej uwidacznia się w tekście poświęconym Henrykowi Kunie.
Rzeźbiarz jest w niej „czarnoksiężnikiem”, który „Prześwietla
oporną materię ogniem wewnętrznego wyrazu. Marmur jego wygląda
jakby obrabiany był od wewnątrz, jakby w środku białego kamienia
jarzyła się lampa intensywnego życia duchowego”3.
Iwaszkiewicz pokrótce opisuje wyrzeźbione postaci, interpretując
jednocześnie ich gesty i mimikę tak, jak gdyby miał do czynienia z
żywymi ludźmi: „Święta, rzeźbiona w czarnym drzewie, ma
w uśmiechu wyrzeczenie się świata i nieziemskie wzniesienie się
[…] Błogosławiący ruch rąk nie usuwa z uśmiechu jego głębokiej
i bolesnej treści”.
Według poety rzeźby Kuny są przepełnione duchem kultury
helleńskiej i doświadczeniem „dwóch tysięcy lat mistyki
chrześcijańskiej”..., [co w przypadku wywodzącego się z
ortodoksyjnej rodziny żydowskiej Kuny, może brzmieć cokolwiek
osobliwie]. Jednocześnie pisze o ich urodzie, „przesubtelności”,
„finezyjnej rytmice” i wdzięku, co nie tyle kłóci się z
wysokimi odniesieniami interpretacyjnymi, a zdejmuje z tekstu
patetyczny charakter płynący z części interpretacyjnej.
Co
uwidacznia się szczególnie w przypadku omówienia twórczości
Zaka, Iwaszkiewicz dostosowuje formę swojej wypowiedzi do
opisywanego przedmiotu, pisze nie tylko o zauważonych w jego
malarstwie: oniryzmie, muzyczności, poetyzmie, ale konstruuje swoją
wypowiedź na podobieństwo obrazów Zaka: tekst jest oniryczny i
charakteryzuje się pewną melodyjnością oraz rytmiką.
August Zamoyski, |
Zupełnie
inaczej rzecz się przedstawia w krótkiej relacji poświęconej
Augustowi Zamoyskiemu – prywatnie zaprzyjaźnionego z pisarzem. Tu
zmysłowość recepcji staje się niemalże cielesna, a opisy dzieł
rzeźbiarza przeplatają się i są paralelne z omówieniem tężyzny
fizycznej i sportowych „namiętności” Zamoyskiego. Iwaszkiewicz
z zachwytem pisze o rowerowej wyprawie „odważnego artysty”,
której trasa wiodła z Paryża przez Szwajcarię i Tyrol do
Zakopanego. Na taki wyczyn mógł sobie pozwolić artysta „obojętny
na paryskie sukcesy”, który „nie uląkł się hydr krytyki
artystycznej”4.
W takiej optyce talent rzeźbiarski, nie tylko „krystalizuje się”,
ale i „tężeje”, dzięki niemu Zamoyski z bryły kamienia
„wydobywa idealny charakter” i „czyni” ze swych dzieł
„doskonałe przykłady światowej sztuki współczesnej”.
Autor Brzeziny nie był jedynym, który omawiając sztukę
Zamoyskiego, akcentował jego krzepę. W sposób zbliżony mitologię
rzeźbiarza-sportowca, który z równą wprawą potrafi okiełznać
granit jak i tatrzańskie szczyty, budował związany uczuciowo z
Iwaszkiewiczem a przyjacielsko z Zamoyskim Janusz Maria Rytard.
Krótka notka, którą Iwaszkiewicz poświęcił „drogiemu
Guciowi”, jest o tyle istotna, że zawiera element , później
wielokrotnie pojawiający się we włoskich zapiskach artystycznych –
nieskrywany, głęboki zachwyt, jaki budziło w poecie przedstawienie
męskiego ciała.
Zanim
przejdziemy do podróży włoskich, zatrzymajmy się jeszcze na
chwilę przy międzywojniu. Pomijając Zamoyskiego, wszyscy omawiani
przez skamandrytę artyści związani byli z ugrupowaniem „Rytm”.
Przypomnijmy, że powstało ono w 1922 roku i łączyło artystów,
którzy określali siebie mianem nowoczesnych i postępowych (choć
od awangardy stronili), a w swojej twórczości czerpali z szeroko
pojętej tradycji neoklasycznej. W większości wywodzili się z
formistów, a polu kultury zaistnieli pod koniec wojny
światowej - u progu niepodległości. Był to ten moment, w którym
na scenę polskiej literatury wchodzili skamandryci. Nieformalna
koalicja pomiędzy poetami a plastykami w latach dwudziestych była
bardziej niż widoczna i przejawiała się na wielu płaszczyznach.
Począwszy od „Wiadomości Literackich”, w których skamandryci
wiedli prym, zaś rytmiści byli najczęściej omawianymi i
reprodukowanymi artystami, poprzez Ziemiańską – najpopularniejszą
kawiarnię Warszawy, gdzie ściany zdobiły malowidła rytmisty
Wacława Borowskiego. Stanowiła ona podstawowe miejsce spotkań
skamandrytów.
Po
wojnie Iwaszkiewicz nie sięgał do plastyki współczesnej, może
poza sytuacjami oficjalnymi i półoficjalnymi, tak jak w czasie
podróży do Włoch w 1951 roku. Złożył pisarz wizytę Renato
Guttuso – włoskiemu artyście komunistycznemu, którego malarstwo
bliskie było socrealizmowi. Dużym zawodem dla poety było
zetknięcie się z tym malarstwem. W prywatnym dzienniku mógł sobie
pozwolić na uwagi, jakich w stalinowskiej Polsce by nie
wypowiedział. Stwierdza, że artysta „męczy się, przestawiając
się na realizm socjalistyczny”, tak jakby doktryna wyjawiała
talent. Działalność malarską Guttusa puentuje krótkim: „żal
mi go”.
Renato Guttuso, Zajęcie ziemi na Sycylii, 1950. Socrealistyczne, (choć dobrowolne) starania Gutussa Iwaszkiewicz skwitował, krótko: żal mi go. |
Niestety
nie udało mi się odnaleźć żadnego fragmentu, który poświęciłby
malarstwu swojego zięcia – Eugeniusza Markowskiego (skądinąd
bardzo dobrego malarza), jedyne co o Markowskim znalazłem to
rodzinna codzienność, o sztuce nic. Niestety.
Sztukom
pięknym poświęcał jednak nieco uwagi. By trafiły pod jego pióro,
musiały jednak spełniać dwa warunki: być dawne i włoskie. Może
wydawać się, że malarstwo północy również go przejmowało,
wszak za Breuglem zatytuował swoje opowiadanie Ikar. Owszem,
przy czym obraz Breugla potraktował tylko instrumentalnie, jako
swoistą alegorię, anegdotyczny przyczynek do skonstruowania
narracji o niepotrzebnej śmierci młodzieńca. Dzieło zostało
potraktowane racjonalnie i interesownie, co nie zdarzało się w
przypadku sztuki, jaką lubił. Stosunek do malarstwa Północy
zawiera się w relacji z wystawy flamandzko-włoskiej, po której
zapisał: „[wystawa] utwierdza mnie w starej niechęci do Flamandów
i w równie starym entuzjazmie do malarstwa włoskiego. Oczywiście
jest tu jakiś znakomity, drwiący Jordaens czy Justus z Gand, piękne
van Dycki (…), ale wszystko to oddam za jedno niewielkie
Ukrzyżowanie Anttonella da Messina”.5
Również
wśród malarzy włoskich autor Panien z Wilka miał swoje
uprzedzenia i preferencje, np. „Rafael – pisze – przypomina mi
trochę mój stosunek do Mozarta. Widzę całą piękność i grację
tego świata, który mi stwarzają – a jednocześnie jego jasna
pogoda jest mi zasadniczo obca. Potęga Michała Anioła, malarskość
i ukryta pasja Caravaggia są mi daleko bliższe”6.
Iwaszkiewicz przeżywa sztukę nie na drodze intelektualnej
kontemplacji, nie poprzez obserwację „szlachetnego” rysunku,
harmonię barw. tę interesuje go ta, która swoją materią
najbardziej oddziałuje na zmysły, tę odbiera niemal cieleśnie.
Będąc w Galerii Borghese „obojętnie mijam malarstwo […]
Zastanawia mnie tylko portret Pauliny Borghese dłuta Canovy. Są to
zresztą wrażenia nie czysto artystyczne. To wspaniałe nagie ciało
oficjalnej damy jest dla mnie zawsze zagadką. Nie o to jednak
chodzi. Zmysłowość tego kamienia odtwarzającego miękkość i
piękno kobiecego ciała działa na mnie zawsze bezpośrednio, choć
nieartystycznie. Pociąg, jaki odczuwam do tego marmuru, ma coś z
perwersji.”
Pociąg jaki odczuwam do tego marmuru ma coś z perwersji |
Ze
wszystkich Włochów najbardziej „pokochał” Caravaggia, który
„jest największym malarzem renesansu (…) w ogóle jest
największym malarzem jakiego można odwiedzić w Rzymie”.
W iwaszkiewiczoskiej recepcji splatają się wszystkie wymieniane
wcześniej przeze mnie wątki: zachwyt nad materialnością dzieła,
literackość, „która jest niewytłumaczalna i wyjaśnia się
tylko językiem malarskim”, gwałtowna ekspresja, wielorakie piękno
męskich ciał, jak choćby jednego z oprawców św. Mateusza, który
„jest nagi i tak szatańsko piękny”7.
Caravaggio, Męczeństwo św. Mateusza, 1599-1601. [Oprawca] jest nagi i tak szatańsko piękny |
Niezależnie
czy pisane do „Wiadomości Literackich”, czy też do prywatnego
dziennika impresje Iwaszkiewicza są świadectwem szczerej adoracji
dzieł. Czytając je poznajemy przede wszystkim samego Iwaszkiewicza,
jego smak i pasje. Jednocześnie transpozycje dzieł Kuny i Zaka na
język literatury, poza wartością literacką, są świetnymi
interpretacjami ich sztuki. Kiedy w połowie lat dwudziestych
recenzję wystawy Rousseau zatytułował Malarz dla poetów,
poetycka krytyka artystyczna znajdywała się w odwrocie. Nie było w
niej miejsca na aintelektualne i intymne traktowanie dzieł, nadszedł
czas „fachowców” – historyków sztuki, którzy wedle
skamandryty potrafili unicestwić każde dzieło.
Portret małżeństwa Iwaszkiewiczów opublikowany w "Wiadomościach Literackich" |
1
J. Iwaszkiewicz, Malarz dla poetów. Wystawa Henryka Rousseau w
Berlinie. Korespondencja własna „Wiadomości Literackich”,
WL 1926 R III, nr 12 (116), s. 2
2id,
Na wystawach paryskich. Eugeniusz Zak – Henryk Kuna.
Korespondencja własna „Wiadomości Literackich, WL 1926 R
III, nr 15 (119), s. 2
3ibidem
4id.,
Taniec- Rzeźba – Muzyka, WL 1925 R III, nr 33 (85), s. 2
5Id,
Dzienniki 1911-1955, s.361,
Warszawa 2007
6Ibidem,
s. 341
7Id,
Podróże do Włoch, s. 100,
Warszawa 1977