Obraz „rodzinno-towarzyski” to wielki „olej na płótnie” (2,77 x 4,57 cm) – tak jakby jego fizyczna wielkość odpowiadała/okpiwała wielkość ideową stojącą za dziełem. Przedstawia trzy młode pary (plus dziecko) idące radosnym krokiem przez łąkę, sześć osób – sześcioro artystów: Zofia Kulik i Przemysław Kwiek (obok nich, syn Maks Kwiek), Teresa Gierzyńska i Edward Dwurnikowie oraz Dorota i Daniel Wnukowie, każdy z nich namalował samego siebie i tło przylegające do własnej osoby. Obraz daje poczucie sielanki i dobrej zabawy. Nie jest to jednak niewinna majówka, a bardzo poważny pochód pierwszomajowy, którym artyści pragnęli oddać rocznicową cześć idei Wielkiej Rewolucji Październikowej, a przy okazji wygrać konkurs zorganizowany przez ZPAP z okazji jej 60. rocznicy – wygrać konkurs i zgarnąć kasę, która młodym zawsze jest potrzebna. Udało się, obraz zdobył drugą nagrodę. Pochód odbył się na warszawskich Stegnach, a jego dokumentacji fotograficznej podjął się Kazimierz Krzeski (to jego ręka pojawia się po lewej stronie obrazu). Dokumentacja ta wskazuje, że „praca” przebiegała w swobodnej i majówkowej atmosferze.
Artyści postanowili zagrać z konwencjami socrealizmu i konkursów państwowych urządzanych „ku czci”. W czasie, kiedy socrealizm był już od ćwierćwiecza niemal martwą i wstydliwie zapomnianą doktryną czasu „błędów i wypaczeń”, młodzi plastycy postanowili zagrać jego metodami. [choć na partyjnych konkursach, spotykało się jeszcze „Leninów w Poroninie” bądź bohaterów Armii Ludowej] Obraz zdaje się być wewnętrznie sprzeczny, z jednej strony jest niemalże idealnym dziełem socrealistycznym (kolektywna praca artystyczna, ikonografia pochodu robotniczego, słuszna wymowa); z drugiej jego zaprzeczeniem (indywidualizm i formalizm plastyczny, wrogie socjalistycznemu państwu emblematy zachodniej kultury, wyraźny brak przynależności do słusznych organizacji młodzieżowych jak i pewne rozprężenie portretowanych). Wszystko to wywołuje pewne zmieszanie, nie jestem pewny jaki był stosunek artysty do Wielkiej Rewolucji Październikowej, apoteotyczny czy kpiarski?… A może należałoby odczytać dzieło jako próbkę (na szczęście nieistniejącego) socrealizmu gierkowskiej prosperity, trochę zachodniej, trochę przaśnej, nowoczesnej w materii, akademickiej w kompozycji, swoistym gusto polacco. Być może tak właśnie odczytało obraz jury, przyznając mu trzecią nagrodę, choć logika tego wyboru nie jest dla mnie jasna, może partyjni „koneserzy sztuki” również byli obdarzeni poczuciem humoru?
Obraz jest, istnieje zwinięty w pracowni jednej z autorek, choć istniało ryzyko, że zostanie pocięty, nie zdobi żadnego gmachu publicznego, ani ścian muzeum. Byłbym zapewne o jego istnieniu nie wiedział, gdyby nie jego drugie pojawienie się w 91 roku na wystawie „Polski Szyk” zorganizowanej przez Andrzeja Bonarskiego i Marylę Sitkowską w Zachęcie oraz pewne zamieszanie jakie wywołał. Dwurnikowie i Wnukowie, chcieli wycofać go z wystawy, Kwiek-Kulikowie chcieli by na niej został lub został pocięty, kuratorzy zaś chcieli mieć go w swoim kontekście „soc-pokoiku” obok „Abakanu” z gabinetu sekretarza partii i zrobionej przez siebie instalacji. Między nimi wszystkimi krążyły pisma, pretensje, listy, z których lektury dziś ciężko jest znaleźć właściwy powód zamieszania. Wydaje się jakby wszystkim uczestnikom sporu brakowało dystansu i pewnej autoironii, która cechowała ich wcześniej. Może wtedy, jeszcze zbyt mało czasu upłynęło od „upadku komuny” a na pokazywanie swoich gier z systemem było jeszcze za wcześnie?
Ale dziś… w dwudziestą rocznicę „Wyborów ‘89”? Na pewno warto jeszcze raz spojrzeć na obraz, czy nie dałoby się go dostosować do nowych wymagań? Czy tak nie mógłby wyglądać obraz upamiętniający już właściwą rocznicę? Wszak to świętujący i beztroscy yuppies na łące, bardzo podobni do moich znajomych, z którymi oblewałem w klubach rocznicę czwartego czerwca.
Tekst, ten napisałem już parę miesięcy temu, aktualnie obraz można zobaczyć na wystawie KwiekKulik we wrcoławskiej BWA i wszystkich mających taką możliwość gorąco do tego zachęcam. Gdyby ktoś mógł przesłać mi jego zdjęcie z Wrocławskiej wystawy, byłbym b. wdzięczny